No to kilka kolejnych rad ode mnie.
Pierwsza i najważniejsza w sprawie zamówionych przez nas butów (myślałem żeby to napisać w temacie o tych butach ale dam tutaj)
Są to buty przeznaczone głównie na biesiadę, spokojne obozowanie lub jakąś bitwę w polu ale wtedy gdy jest sucho. W ostatni weekend byłem w górach na przemarszu. Wszyscy wiedzą jaka była pogoda. Śnieg miejscami po kolana, w nocy -20 i takie tam. Robiłem taki dystans jak reszta uczestników przemarszu, a pomimo tego moje buty prezentowały się dość... mizernie w drodze powrotnej. Dodam, że były zaimpregnowane tłuszczem.
http://zapodaj.net/a7e6411aa74d.jpg.htmlhttp://zapodaj.net/89a2fc68e96c.jpg.htmlhttp://zapodaj.net/0e822a85ef78.jpg.htmlNa taką wyprawę buty wcale nie muszą być koniecznie z wysokimi cholewami. W niskich dużo łatwiej zacisnąć rzemień tak by śnieg nie dostał się do środka, natomiast w wyższych może być to trochę trudniejsze, chyba, że owinie się owijaczami z zewnątrz. Przy niskich dobrze założony owijacz i umiejętnie zawiązany rzemień powinny pomóc. W najgorszym przypadku może powstać zmarznięty pierścień lodu wokół cholewki.
Tutaj moje małe potknięcie. Jedna para onuc/owijek to o wiele za mało. Dwie to niezbędne minimum. A trzy to już przyjemny komfort. Oczywiście tylko i wyłącznie wełna.
Bukłak nie powinien być trzymany na sznurku przez ramię, przywiązany do paska lub przytroczony do plecaka. Moim towarzyszom woda (nawet wzmacniana prądem) zamarzała już po jednej-dwóch godzinach. Jeśli nie możesz trzymać go pod pazuchą to wystarczyć powinno trzymanie w torbie tak jak ja robiłem. Mimo, że miałem zwykłą wodę z miodem (bez procentów) to najdłużej pozostała płynna.
Żarcie.
Moje menu wyglądało następująco. Suszone mięso, suchary, suszone gruszki, kiełbasa jałowcowa, dwa jabłka. Przemyślenia? Więcej mięsa, mniej sucharów. Dobre jest tłuste. Nie zamarznie i dobrze rozgrzeje i nasyci. Pokusić można się o wzięcie surowego mięsa (np cała kura lub królik) i zrobienie pieczystego nad ogniem. Do tego różnego rodzaju wędliny i sery. Suszone, wędzone, lub zwykłe. Wspaniałym wynalazkiem są miski śląskie
http://halla.mjollnir.pl/files/misy-_l_sk.jpg . Lekkie, poręczne, i możliwe, że bardziej historyczne niż kotły i kociołki. I żarełko na nich skwierczy już po kilku sekundach. Jako kolejne naczynie polecam gliniaki. Nie wiem jak to zrobiliście, że waszych kubków już nie ma ale mój się bardzo dobrze trzyma w dalszym ciągu. Na początek roztapianie śniegu, a potem coś do picia. Kompot z suszonych owoców, napar z zabranych z domu, lub zebranych w terenie (nawet w zimie się da) ziół.
Dzida (oczywiście zwykła, a nie laserowa), jest niezastąpiona przy marszu. O ile trzonek nie jest śliski. Ja dostałem z przydziału (za co dziękuję Kniaziowi) oszczep z drzewcem ze śliskiego, toczonego trzonka. Ratować mogą skórzane rękawice.
Jeśli przypomnę sobie coś jeszcze to dam znać. Sława.