Niemir
półelf-półkrasnolud
Administrator
Offline
Płeć:
Wiadomości: 680
Zobacz profil
Email
|
|
« : Luty 23, 2009, 17:46:15 » |
|
Wszelkie znaki na niebie i ziemi, które ostatnio się na świecie zaczęły wskazują, że czasy mrozów do końca dobiegają. Me serce płacze myśląc o tym, że znów piękno śnieżyc od nas odejdzie. Lecz budząca się natura i jej ciepłe wiatry nie gorsze są od lasów przykrytych białą powłoką. Jednak nadejście wiosny to również nadejście wojny. O zwierza w lesie łatwiej a i nocleg w gęstwinie nie grozi śmiercią od mrozu i zbrojne drużyny znów wyruszą na trakty. Toteż by po zimowym odpoczynku przywrócić nasze ciała do dawnej sprawności na manewry udaliśmy się do wsi Wysokie, na miesiąc przed świętem Jare. Z naszej Drużyny skład takowy wyruszył. Lestek, Corvin, Gormr oraz ja – Niemir. Całość przygotować przebiegła bez problemu. Odjazd był nieco spóźniony jeno z powodu omyłki w rozsyłaniu wici do Corvina. Mimo to początek wyjazdu rozpoczął się dobrze, a podróży towarzyszyła nam piękna lutowa pogoda. Na miejscu czekała już na nas grupa z Zamościa, a chwilę później dojechała również Komandoria z Lublina. Łącznie trzynaście osób. Po przywitaniu się ze wszystkimi nastąpiła rozgrzewka. Towarzysze z Lublina nauczyli nas gry podobnej nieco do rugby. Przebiegło to bez większych strat w ludziach. Jeno kilka nieumyślnych ciosów w szczęki. Pochwała należy się jarlowi naszemu, który dając z siebie wszystko drugi raz tego dnia ze swym śniadaniem się widział. Po krótkiej przerwie na złapanie tchu powróciliśmy do ćwiczeń. Warto wspomnieć o tym, że die osoby z Komandorii egzamin swój przechodziło. Próby dla nich przygotowane były tak w zakresie walki bronią jak i z hartu ducha. Nas również o pomoc poproszono by w zapasach z egzaminowanymi wziąć udział. W zamian mu nauczyliśmy resztę naszej wersji kręgu zdrady. Sił również w przeciąganiu liny próbowaliśmy jednak ogólny wynik wskazywał, że obie grupy były tak samo krzepkie W południe chwila odpoczynku nastąpiła. Podczas posiłku prócz potraw raczyliśmy się żartami oraz wszelakimi anegdotami dotyczącymi odtwórstwa. Nawet sprawa naszego grodu była poruszona. Ze swej strony chciałbym podziękować Osobom z Zamościa i Lublina gdyż o dacie wyjazdu dowiedzieliśmy się dwa dni wcześniej i nie zdążyliśmy się przygotować jeśli chodzi o prowiant a zwłaszcza wodę, bo po kanapce to chyba każdy miał. A po takim treningu to pić się bardzo chciało. Gdyby nie ludzie z Zamościa i Lublina z pragnienia niechybnie byśmy umarli. Po przerwie przystąpiliśmy do walk. Wiele pojedynków się odbyło, a na koniec również walki szyków. Niestety wracać musieliśmy i po kilku starciach do rozstania należało się szykować. Ze wszelkimi honorami pożegnaliśmy towarzyszy tych wiosennych manewrów, planując w niedługim czasie znów spotkać się, tym razem w liczniejszym składzie
|